Poubierałem się jak tylko mogłem i wyruszyłem. Okazało się, że niepotrzebnie, bo była taka męczarnia, że się strasznie zgrzałem. Przynajmniej nie było żadnej gleby w spd, mimo bardzo wielu wypięć i wpięć ;) Takiej średniej chyba jeszcze nie miałem.
Przez Wólkę i Kopanie do lasu. Potem w stronę stawów, ale kawałek za kaplicą św. Huberta ścinka drzew i nie przejezdne, więc powrót i okrężną drogą do stawów. Następnie lasem do Opalenisk, skręt w prawo i do lasu w stronę krzyża postawionego w miejscu drukarni z 1944 roku, i asfaltem do domu. Trzy pary skarpet i w nogi było w miarę ciepło, chociaż ciasno w bucie.
Dwie pary skarpet dzisiaj średnio się spisały, zimno w palce. Od Brzózy Stadnickiej droga nie odśnieżana, zajeżdżony śnieg i właśnie po takim najlepiej się jeździ :)
Oczywiście w spd ;) Najpierw kawałek asfaltem dla zmylenia pieska, później wjazd na polną drogę, ludzie się trochę dziwnie patrzyli i miałem stracha żeby się nie wywalić, ale poszło dobrze. Potem asfaltem do Opalenisk, pół zaśnieżony pół czarny. Wjazd do lasu i jest pięknie. Droga biała, ujeżdżona. Przy kapliczce zaczynają się schody, bo najlepiej jedzie się teraz śladem samochodu o szerokości nie dużo większej niż suport. Tam też była jedyna gleba. Zarzuciło mnie i przy prędkości bliskiej 0 zbyt gwałtownie chciałem się wypiąć i nie zdążyłem. Po zakręcie w stronę stawów koleina trochę szersza, jedzie się wyraźnie lepiej. Do kapliczki, krzyża i z powrotem przez Opaleniska do domu. Tam też na drodze był spory pies no i zaczął mnie gonić. Przyspieszyłem, a ten mnie wyprzedził i do nogi, ale jakoś się udało uciec.