Przez prawie połowę drogi wmordewiatriśnieg. Mokro na drodze.

Wieje konkretnie, do tego co chwilę pada śnieg. Tempo baaardzo spokojne, nigdzie mi się nie śpieszyło. Połowa po górkach w lesie.

Byle gdzie, troche po górkach w lesie. Ogólnie jakoś źle mi się jeździło, chociaż pogoda ładna, sam nie wiem czemu.

Pierwszy raz była zamknięta. Deszcz.

Tylko ok. 2km po śniegu, może w końcu wszystko stopnieje.

Na Rajszule po dłuższej przerwie spowodowanej szkołą. Uczyć się niestety trzeba. Gdy wyjeżdżałem było -2, a gdy wróciłem -6. Pod koniec omało 2 razy nie leżałem. Wydawało mi się, że to woda, a pod nią była warstewka lodu. Chciałem skręcić - rower jechał prosto a ja leciałem w bok, ale podparłem się nogą i nie wywaliłem.

Na Rajszule i tak się pokręcić. Pod koniec złapał mróz i woda zmieszana ze śniegiem zamarzła na rowerze.

Śnieg, roztapiający się śnieg i woda. Najgorszy był ujeżdżony, roztapiający się śnieg. Ładnie rzucało, naszczęście bez gleby. Na Rajszuli upuściłem trochę powietrza z przedniego koła. Jechało się o wiele lepiej.

Rajszula © wojciech92

Asfalt? 75% drogi tak wyglądało:

Asfalt? © wojciech92

Tyle wystarczyło żeby się przekonać, że jazda po polach w 15cm śniegu nie jest zbyt przyjemna. Rower czyściłem 3x tyle.

Kółko wolnym tempem. Na drodze woda, w lesie śnieg. Wróciłem przez pola i to był błąd :)